– Trzeba wyprowadzić dziki z Zielonej Góry i tą sprawą się zajmujemy. Trzeba ją załatwić w sposób skoordynowany na całym terenie – kategorycznie stwierdził Prezydent Miasta Zielona Góra Janusz Kubicki, podczas spotkania z dziennikarzami 19 czerwca 2013 roku.
Konferencję prasową poprzedziło spotkanie przedstawicieli wszystkich służb miejskich (leśnicy, łowczy, weterynarze, policja, straż pożarna, straż miejska, zarządzanie kryzysowe, zakład komunalny), które w jakikolwiek sposób mogą pomóc w pozbyciu się dzikich zwierząt, jakie w dużej ilościpojawiły się w granicach miasta.
Okazuje się, że „miejskie” dziki można spotkać w parkach, sadach, na działkach rekreacyjnych, czy spacerując po okolicznych lasach. Zwierzęta pojawiają się tam, gdzie jest pożywienie lub odpadki po nim. Poczuły się dobrze i pewnie w Zielonej Górze, co staje się coraz bardziej niebezpieczne dla mieszkańców.
- Pamiętajmy, że to są dzikie zwierzęta i nie dokarmiajmy ich – apeluje prezydent i zaraz oświadcza: - W tym wypadku nie ma dyskusji o pieniądzach na wyprowadzenie intruzów do lasu, z dala od ludzi. Na tym zadaniu nie można oszczędzać. Jest rezerwa budżetowa, z której możemy skorzystać w sytuacji nadzwyczajnej. A ta sytuacja taką jest.
Przygotowywana jest duża kampania informacyjna skierowana do mieszkańców, a także do służb specjalnych, które będą zajmować się interwencją. Każdy zielonogórzanin powinien wiedzieć, jak reagować na spotkanie oko w oko z dzikiem. Natomiast służby będą prowadziły akcję wyprowadzania zwierząt poprzez rozsypywanie w lasach kukurydzy, którą te zwierzęta lubią najbardziej. W sprawie tych, które nie wystraszą się i pozostaną nadal w mieście, decyzję o ich uśpieniu podejmą łowczy w porozumieniu z weterynarzami.
Problem obecności dzików w mieście występuje nie tylko w Zielonej Górze. Podobno w Berlinie naliczono ich 450 sztuk, w Poczdamie – 80, a w Kostrzynie – 130.