Serwis wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Są one wykorzystywane w celu zapewnienia poprawnego działania serwisu i tworzenia statystyk. W każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień dot. przechowywania plików cookies w Twojej przeglądarce. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie plików cookies na Twoim komputerze. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce Plików Cookies
x
Urząd Miasta Zielona Góra Biuletyn Informacji Publicznej
Urząd Miasta Zielona Góra
ul. Podgórna 22
65-424 Zielona Góra
e-mail:

tel.: 68 45 64 100
fax: 68 45 64 155
Newsletter
Uruchom Czytanie Strony
środa, 3 lipca 2024 r.

Aktualności

Dodano: 2023-08-03 Autor:
Dzisiaj odbyły się dwie nadzwyczajne sesje rady miasta Zielona Góra, podczas których radni mogli wysłuchać przedstawicieli miejskich i wojewódzkich służb w kontekście pożaru hali w Przylepie. Głos zabrali również sami zielonogórzanie, którzy mieli pytania i obawy. - W żadnym momencie akcji gaśniczej nie doszło do zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców – podkreślał prezydent Janusz Kubicki.
 
 
Sala sesyjna w ratuszu pękała w szwach. Obrady przyciągnęło wielu dziennikarzy, ale też mieszkańców, którzy chcieli bezpośrednio dowiedzieć się, jakie dokładnie działania podjęły wszystkie służby zaangażowane w opanowanie skutków pożaru w Przylepie. Nie obyło się bez emocji, część wzburzonych lub zmartwionych osób zakłócała obrady.
 
Akcja straży pożarnej
 
Spotkanie rozpoczął raport Państwowej Straży Pożarnej. - Utworzyliśmy stanowiska gaśnicze wokół hali z każdej możliwej strony. Włączyliśmy do akcji również dwa samoloty gaśnicze należące do Państwowych Lasów Państwowych, które dokonały sześciu zrzutów – tłumaczył nadbryg. Patryk Maruszak, lubuski komendant wojewódzki PSP. Strażacy od razu zaangażowali się również w pomiary powietrza, aby mieć pewność, że nie ma zagrożenia zarówno dla uczestników akcji, ratowników oraz mieszkańców.
 
- Posiadamy wszystkie wyniki badań łącznie z wykresami. To jest jednak suchy materiał analityczny, który podlega obróbce specjalistów z m.in. z zakresu zagrożeń chemicznych. Chciałbym zaznaczyć, że na naszych miernikach, dochodziło do przekroczeń norm, do zagrożenia, ale wyłącznie w bezpośredniej strefie gaśniczej. Tam, gdzie były przekroczenia uczestnicy akcji podlegali 100 proc. izolacji od otoczenia – wyjaśniał P. Maruszak.
 
Badania wody pitnej
 
Dorota Konaszuk, Lubuski Wojewódzki Inspektor Sanitarny przedstawiła szczegółowy harmonogram badań ujęć wody pitnej m.in. w Płotach, Łężycy, Zielonej Górze, Czerwieńsku, ale też na ujęciu Obrzycy w Sadowie. - Wyniki są dobre, nie było żadnych przekroczeń oprócz Płot, gdzie wykryto nieznacznie większy poziom żelaza i mętności. Nie wiążemy tego jednak z pożarem, to jest charakterystyczne dla tych wód, taka ich specyfika – wyjaśniała D. Konaszuk. Ale jednocześnie dodała, że na zlecone badania ze studni głębinowych trzeba będzie poczekać.
 
Działania WIOŚ
 
- Nasze mobilne laboratorium już o godz. 18.00 zostało ustawione na kierunku uderzenia chmury spalin pożarowych. Uwzględniając kierunek wiatru wytypowaliśmy lokalizację w Łężycy. Na bieżąco mierzyliśmy stężenia groźny substancji. Badanie nie wykazało przekroczeń zagrażających zdrowiu i życiu - podkreślał Mirosław Ganecki, Lubuski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.
 
Jednocześnie inspektor Ganecki poinformował radnych, że doszło do skażenia Gęśnika oraz zbiorników osadowych pozostałych po kombinacie mięsnym w Przylepie.
 
- Wydarzenie jest bardzo poważne, chemia, która znajdowała się w magazynie była groźna, większość zgromadzonych tam związków było toksycznych. Metale ciężkie i ropopochodne przedostały się do Gęśnika. Dlatego wspólnie ze strażakami zarządziliśmy stworzenie w trzech punktach, tam z piasku i trocin, aby ograniczyć skutki zdarzenia. Będziemy na bieżąco monitorowali sytuację i biorąc pod uwagę czas przenikalności oraz przepływu wód, rozszerzali obszar badań, m.in. w kierunku Złotej Łączy, Zimnego Potoku i Odry. Będziemy pobierali próby również w okolicznych ogródkach działkowych – wyjaśniał M. Ganecki. I zapowiedział, że jego służby pozostaną na miejscu do czasu aż wszystkie wyniki będą pozytywne.
 
Pomoc ze strony ZGK
 
Krzysztof Sikora, prezes ZGK, podkreślił, że jego pracownicy, którzy pomagali w akcji gaśniczej i porządkowej byli wyposażeni w odpowiednią odzież i środki ochrony osobistej. – Pracowaliśmy pod nadzorem straży pożarnej. Nasza spółka natychmiast rozpoczęła działania i na prośbę kierujących akcją dostarczyła 120 ton piasku, 2 tys. worków, a później dzięki wsparciu lokalnej firmy 600 m3 trocin. Wykonaliśmy 10 kursów, ale do dyspozycji mamy jeszcze 60 wielkich bel słomy. Co ważne, do tej pory wywieźliśmy z miejsca pożaru już 66 ton groźnego odpadu. Ten transport trwa nadal – twierdzi prezes Sikora.
 
Plan działania
 
Okazuje się, że miasto dysponowało specjalnym planem postępowania na wypadek pożaru hali w sołectwie Przylep. – Zleciliśmy jego opracowanie - poinformował Dariusz Mach, dyrektor departamentu bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w zielonogórskim magistracie. – Dokument został przygotowany przez zespół ekspertów. Określał zasady postępowania m.in. w przypadku przemieszczania się chmury gazowej, przedostania się niebezpiecznych materiałów do miejskiej kanalizacji czy też potrzeby ewakuacji mieszkańców. Dzięki temu udało się podjąć skuteczne działania w zaistniałej sytuacji.
 
Dyrektor Mach odpowiedział również na pytania w sprawie braku monitoringu magazynu w Przylepie. – Został skradziony 23 marca br., co zgłosiliśmy na policję. Chciałbym podkreślić, że nie był to system pożarowy, ale wizyjny. Nie działał online, ale rejestrował obraz w celu zabezpieczenia hali przed podrzucaniem kolejnych odpadów. Ten system nie przetrwałby takiego pożaru, więc i tak nie pozwoliłby ustalić śledczym jego przyczyn – tłumaczył D. Mach. I dodał, że miasto miało w planach zakup specjalnej kamery termowizyjnej.
 
Wystarczyło pięć dni…
 
Wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk rzucił nieco światła na genezę całego problemu. – W 2012 roku hala znajdowała się w obrębie powiatu zielonogórskiego. I to starosta Ireneusz Plechan z Platformy Obywatelskiej, wydał wtedy zgodę na składowanie tam odpadów przez firmę Awinion na okres trzech lat. Zrobił to po zaledwie 21 dniach. A we wrześniu 2014, gdy spółka nagle wystąpiła o jej uchylenie i wydanie kolejnej, z nowymi kodami niebezpiecznych odpadów, których było prawie tysiąc, podjął decyzję na okres 10 lat. Zrobił to w zaledwie pięciu dni roboczych – wskazywał wiceprezydent.
 
K. Kaliszuk przypomniał, że miasto było już wtedy po referendum połączeniowym. - Starosta pozytywnie rozpatrując wniosek miał pełną świadomość, że za chwilę hala znajdzie się pod jurysdykcją władz Zielonej Góry. Co więcej, miasto odbywało do grudnia 2014 specjalne spotkania robocze dotyczące rozszerzenia. 9 października miały miejsce rozmowy poświęcone kwestiom ochrony środowiska. W punkcie dotyczącym zagrożeń i problemów temat hali się nie pojawił. Usłyszeliśmy jedynie o braku miejsca na dokumentację. Tymczasem starosta zgodził się, aby składowano w Przylepie tak niebezpieczne materiały, jak ropa naftowa zawierająca kwasy, pestycydy, kwaśne smoły czy zatrute materiały filtracyjne – podkreślał Kaliszuk.
 
Wszystko wyszło na jaw po realizacji połączenia miasta z gminą. – To wtedy WIOŚ zwrócił z tym problemem do prezydenta Zielonej Góry – stwierdził wiceprezydent Dariusz Lesicki. – Podjęliśmy natychmiast próbę cofnięcia tej decyzji, bez odszkodowania. Wezwaliśmy m.in. firmę Awinion do usunięcia składowiska. Prezydent dwukrotnie wystąpił z wnioskiem o nałożenie grzywien po 50 tys. zł na spółkę. Ale od urzędu skarbowego dowiedzieliśmy, że adresat jest nieznany. W ciągu dwóch miesięcy decyzja starosty została cofnięta. Było już jednak za późno – wyjaśniał Lesicki. I zaznaczył, że w kolejnych latach miasto walczyło o zdobycie pieniędzy na jego usunięcie. – Łącznie złożyliśmy 33 prośby o finansowe wsparcie, do różnych instytucji, ale też samorządu województwa i rządu w Warszawie.
 
Błąd zaniechania
 
Co ciekawe, według przedstawionych na sesji przez Krzysztofa Sikorę informacji, ZGK sprawdzało w ostatnich latach warunki finansowe, jakie pozwoliłyby na realne pozbycie się toksycznych materiałów z Przylepu.
 
- Zbadaliśmy m.in. jak to wyglądało w Mysłowicach, gdzie władze miały podobny problem. Tam w ramach przetargu za utylizację odpadów zapłacono 94 mln zł. I co się okazało? Dziś część zaangażowanych urzędników otrzymała zarzuty, bowiem wykonawca nie był w stanie wykonać takiego zadania. Wybrał „najlepsze” beczki a resztę wyrzucił – tłumaczył K. Sikora.
 
Problemem jest także to, że prawdopodobnie 30 proc. odpadów nie nadawałaby się do utylizacji w spalarni. – Praktyka firmy Awinion była taka, że ich odpady zawierały wiele siarki. Żadna spalarnia by ich nie przyjęła. Tak było w Poznaniu, Gorlicach czy Mysłowicach. Dlatego prawdopodobnie, nawet gdybyśmy wydali miliony to zostalibyśmy z połową odpadów w hali. Aby zmniejszyć koszty, potrzebne były nam długie i wnikliwe badania, ale żadna firma nie chciała się tego podjąć. Dlatego też w przetargach potencjalni wykonawcy żądali od nas maksymalnych kwot. Takie badania mógł w latach 2014 – 2015 zlecić organ nadzorczy, starosta czy marszałek województwa. Ale tego nie zrobili i dziś ten błąd zaniechania ogranicza nasze możliwości – tłumaczył Sikora.
 
Prezydent przeprasza
 
Głos w sprawie zabrał również Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry. – Chciałbym podkreślić, że w żadnym momencie akcji ratowniczej nie doszło do zagrożenia życia i zdrowia zielonogórzan – zaznaczył włodarz miasta.
 
– Chciałbym również przeprosić wszystkich mieszkańców za to co się stało. Wbrew temu co twierdzą niektórzy, nigdy nie lekceważyłem tego problemu. Nie udało mi się jednak doprowadzić do likwidacji składowiska. Mieliśmy plan działania, ale nie zdążyliśmy go zrealizować. Spóźniliśmy się. Zrobię jednak wszystko, aby tę sytuację naprawić. Wierzę, że wyciągniemy z tego wszyscy wnioski, że powstaną rozwiązania systemowe, że rząd nie zostawi nas samych. Pani marszałek już zapowiedziała wsparcie ze swojej strony, za co dziękuję. Chciałbym także podziękować wszystkim zaangażowanym w akcję ratunkową oraz samym zielonogórzanom za wszystkie sygnały i informacje, które do nas płynęły, a którem pomogły zmierzyć się miastu z trudną sytuacją.
 
W trakcie drugiej tury obrad prezydent i jego służby starały się odpowiedzieć na wszystkie pytania i wątpliwości mieszkańców, m.in. w kwestii utworzenia strefy zero, sytuacji działkowców, stanu cieków wodnych, medycznych interwencji czy też nieprzyjemnych zapachów wynikających z katastrofy. Włodarz Zielonej Góry musiał się również zmierzyć z trudnymi pytaniami dotyczącymi potencjalnych zaniechań miasta w kwestii magazynu w Przylepie. – Nie dziwię się tym wszystkim obawom – komentował K. Kubicki.
 
Prezydent Zielonej Góry zapowiedział, że będzie dalej starał się, w jak największym stopniu informować mieszkańców o działaniach magistratu, o kolejnych wynikach badań oraz o wszystkich decyzjach dotyczących pożaru i jego skutków.
 
Głos na sesji zabrali również przedsiębiorcy, którzy prowadzą firmy w magazynach na terenie byłych zakładów mięsnych w Przylepie. Ze względów bezpieczeństwa ich działalność biznesowa jest obecnie utrudniona lub wręcz niemożliwa. – Zapraszam wszystkich państwa do urzędu w poniedziałek na specjalne spotkanie poświęcone tej sprawie. Omówimy dokładnie wszystkie kwestie – zapowiedział wiceprezydent Dariusz Lesicki.
 
 
Fot. Bartosz Mirosławski UM
 
 
Fot. Bartosz Mirosławski UM
 
 
Fot. Bartosz Mirosławski UM
 
 
Fot. Bartosz Mirosławski UM
« powrót